powrót



21-09-2006 9:00



Przeciw

Źródło: www.rzeczpospolita.pl środa 20-09-2006

ALEKSANDER HALL Przeciw lewicy i dekomunizacji

w tekście , który cytuję poniżej , odnajdujemy słowo angielskie 'sorrow' – smutek, zapisane tak, jak się je wymawia czyli 'soreal'. Zapis jest rozproszony i obejmuje prawie cały artykuł, okrywając go 'cieniem smutku'. Przez to lektura staje się przytłaczająca. Autor narzuca w ten sposób fałszywą interpretację zdarzeń. Interpretacja ta nie pochodzi z wymowy samych zdarzeń , bo zdarzeń nie sposób interpretować jednoznacznie - interpretacja zależy przecież od odbiorcy i zasobu jego doświadczeń - interpretacja ta pochodzi tylko i wyłącznie od autora. Nie sposób jej zweryfikować, zostaje narzucona - oszałamia umysł smutkiem, paraliżuje, usypia zdolność wyboru.

Samo stwierdzenie tej manipulacji zdejmuje z tekstu narzucone wrażenie smutku i powagi , i staje się on teraz dość luźnym zbiorem różnych uwag i spostrzeżeń autora , z całą pewnością o niejednoznacznej wymowie.

Zrezygnowałem tym razem z zaznaczenia całego tekstu kolorem ( czerwieni ) enrgii 'chi' (ki) , która tekstowi towarzyszyła , gdyż w takiej postaci trudno byłoby go śledzić.



początek cytatu >

ALEKSANDER HALL

17 lat po odzyskaniu niepodległości odżywa pomysł selekcjonowania ludzi ze względu na funkcje pełnione w PRL



Przeciw lewicy i dekomunizacji

Jestem przeciwnikiem ustawy dekomunizacyjnej, a zarazem uważam, że nie należy przedawniać zbrodni komunistycznych

Można odrzucać lewicowe ideologie, twierdzić, że komunizm był zbrodniczy, potępiać PZPR i nie lubić jej spadkobierców, a zarazem być przeciw ustawie dekomunizacyjnej. Jestem nie tylko ideowym antykomunistą, ale także przeciwnikiem demokratycznej lewicy. Dla ludzi, którzy - jak ja - zaczynali swą publiczną działalność w prawicowym nurcie opozycji za czasów PRL, SLD pozostanie przede wszystkim politycznym spadkobiercą PZPR. Z przykrością patrzę dziś na moich dawnych kolegów z Unii Demokratycznej, gdy w ramach nowego lewicowego sojuszu składają wspólne oświadczenia z Wojciechem Olejniczakiem.

W mojej niechęci do lewicy polityczna genealogia SLD odgrywa mniejszą rolę niż świadomość moralnej i intelektualnej odpowiedzialności ludzi lewicy europejskiej i amerykańskiej za skalę kryzysu tożsamości cywilizacji zachodniej.

Gdy jesienią 1999 roku projekt ustawy dekomunizacyjnej był rozpatrywany przez Sejm, byłem jedynym posłem Klubu AWS, który głosował przeciwko niemu. Do dziś nie zmieniłem stanowiska.



FISZBACH TO NIE MILEWSKI

Tymczasem pomysł ustawy dekomunizacyjnej powraca w kręgach PiS i LPR. Chodzi głównie o odsunięcie na pewien czas od udziału w życiu publicznym osób, które zajmowały niektóre stanowiska w aparacie państwowym PRL. Jest wątpliwe, by taka ustawa mogła być przyjęta przez koalicję rządzącą. Zwłaszcza że niektóre jej wersje mogłyby uderzać w działaczy Samoobrony, którzy robili kariery w PZPR. Nie można jednak wykluczyć, że PiS i PO w tej akurat sprawie porozumieją się, podobnie jak to było w kwestii nowej ustawy lustracyjnej.

Słabością tego typu ustaw jest ich "mechaniczny" charakter. Podlegają jej osoby, które zajmowały określone przez ustawodawcę szczeble w partyjnej czy państwowej nomenklaturze. Od 1945 do 1989 roku podstawowe cechy polskiej państwowości były takie same: brak suwerenności, podległość Związkowi Radzieckiemu, brak demokracji. Były jednak także wielkie różnice historycznych etapów. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych system miał charakter zbrodniczy, zaraz po październiku 1956 roku uzyskał - nie na długo - coś w rodzaju narodowej legitymizacji. Inaczej trzeba oceniać pełnienie funkcji partyjnych w czasach stalinowskich, a inaczej po październikowej odwilży.

Po sierpniu 1980 roku w samej PZPR toczył się spór o stosunek do "Solidarności". Wiemy, że sukces w nim odnieśli zwolennicy rozprawy z "Solidarnością". Byli jednak w partii także tacy ludzie, jak Tadeusz Fiszbach, i były "struktury poziome". Formalny status w hierarchii partyjnej Tadeusza Fiszbacha i Mirosława Milewskiego był podobny. Jednak miejsce, jakie każdy z nich zajmuje w historii Polski, jest zasadniczo inne.

Żadna ustawa dekomunizacyjna nie ujmie w sposób zadowalający i sprawiedliwy różnorodności indywidualnych postaw przyjmowanych przez członków PPR i PZPR w różnych okresach historii Polski Ludowej. Dlatego odpowiedzialność za ich czyny powinna być zawsze indywidualna, a nie zbiorowa. Z tego samego powodu jestem przeciwnikiem ustawy dekomunizacyjnej, a zarazem uważam, że nie należy przedawniać zbrodni komunistycznych.



WYBORCZA LEGITYMIZACJA POSTKOMUNISTÓW

Można spierać się o ocenę początków obecnej, demokratycznej Polski, ale jest bezsporne, że zmiana nie dokonała się na drodze zwycięskiej rewolucji narodowej, ale ewolucyjnego procesu, którego wyjściowe ramy wynegocjowało przywództwo "Solidarności" i partyjno-państwowe przywództwo PRL. Można się spierać o to, czy przywódcy PZPR wykazali się polityczną wyobraźnią i sprytem, czy też zupełnie przeliczylisię w swych wyborach, uruchamiając polityczny proces, nad którym stracili kontrolę, ale nie zmienia to faktu, że poprzez otwarcie pokojowej drogi do wyborów z czerwca 1989 roku zapewnili swej formacji prawo politycznej obecności w wolnej Polsce.

Formacja postkomunistyczna wielokrotnie uzyskiwała w wyborach demokratyczną legitymizację. Dwukrotnie wygrywała wybory parlamentarne i prezydenckie. Ten wybór moich rodaków nie podobał mi się, ale muszę go uszanować. Politycy, którzy swe kariery polityczne zaczynali i robili w PZPR, poprzez fakt demokratycznego wyboru uzyskali prawo do obecności w życiu publicznym niepodległej i demokratycznej Polski, czy to w roli przedstawicieli rządzącego ugrupowania, czy też parlamentarnej opozycji.

Demokratyczna legitymizacja byłych aktywistów PZPR nie oznacza, że przeszłość się nie liczy. Moim zdaniem nie pozwala ona na fraternizację ani wchodzenie w sojusze z postkomunistyczną formacją. Jednak 17 lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i demokracji próba selekcjonowania polityków lewicy ze względu na funkcje pełnione w PRL jest śmieszna, a może być potencjalnie groźna.



ZIOBRO NA FRONCIE WALKI WYBORCZEJ

Gdy w 1999 roku AWS składała w Sejmie ustawę dekomunizacyjną, traktowała to jako demonstrację polityczną. Było oczywiste - ze względu na układ sił w parlamencie - że ustawa nie przejdzie. Teraz jest inaczej. Sądzę, że jeśli PiS zdecyduje się na podjęcie inicjatywy legislacyjnej w tej sprawie, będzie dążyło do realnego sukcesu.

Jakiego? Oczywiście wprowadzenie ustawowej dekomunizacji można traktować jako jeden z symbolicznych aktów tworzących IV Rzeczpospolitą, która na razie jest przecież ideą, a nie realnością. Może jednak chodzić o coś innego. Coraz częściej spotykam się z oceną, że polska demokracja wchodzi w niebezpieczną fazę: istnieją demokratyczne instytucje, ale za ich fasadą rządzące ugrupowanie wykorzystuje aparat państwowy do walki z politycznymi przeciwnikami.

Oskarżenie demokratycznej władzy o używanie aparatu państwowego do walki z opozycją należy do najcięższych, jakie można postawić. Nie mogę jednak nie zwrócić uwagi na liczbę kłopotów z prokuraturą, jakie mają popularni samorządowcy, którzy w najbliższych wyborach rywalizować będą o stanowiska prezydentów i burmistrzów miast z kandydatami PiS.

W sprawie ustawy dekomunizacyjnej może chodzić o to samo: na przykład o zablokowanie Aleksandrowi Kwaśniewskiemu drogi do powrotu do polskiej polityki.

ŻYCZENIA PORAŻKI PO RÓWNEJ WALCE

Gdyby ustawa dekomunizacyjna pojawiła się w Sejmie, radziłbym politykom PO dobrze się zastanowić, zanim podniosą za nią ręce. Po niej może przecież pojawić się inna - wykluczająca z udziału w życiu publicznym na pewien czas osoby odpowiedzialne za "błędy i wypaczenia III Rzeczypospolitej". Ze znalezieniem większości do jej uchwalenia w obecnym Sejmie nie byłoby kłopotów.

Bardzo krytycznie patrzę na politykę PiS. Rażą mnie swoim oportunizmem liderzy PO. Jednak błędy tych ugrupowań w żaden sposób nie skłonią mnie do sympatyzowania z odnowioną lewicą. Życzę jej wyborczej porażki. W wyborach samorządowych i każdych następnych. Niech jednak te porażki nastąpią po równej wyborczej walce.

ALEKSANDER HALL, historyk, publicysta

<koniec cytatu



( soral – soreał , wymowa angielskiego słowa sorrow - smutek )

Pisząc w ten sposób autor dokonuje manipulacji i postępuje niemoralnie.

( porównaj Der Sur , Cane , Mowa )



powrót