Financial Times Wydanie polskie

Bush kowalem osi zła

Financial Times, 12.10.2006



W swym pierwszym orędziu o stanie państwa, wygłoszonym w styczniu 2002 roku, George W. Bush wystąpił z określeniem „oś zła” dla opisania rządów Iraku, Iranu i Korei Północnej. ( sęp - ) Krytycy naskoczyli na prezydenta za jego wojowniczą retorykę.



Ale problem ze sformułowaniem użytym przez Busha nie polegał posłużeniu się słowem „zło”, będącym właściwym określeniem dla reżimów Saddama Husajna, irańskich mułłów i Kim Dzong-Ila. Istotą rzeczy była część dotycząca „osi”. Nawiązując do państw osi z okresu drugiej wojny światowej, Bush zasugerował istnienie pomiędzy nimi jakiegoś rodzaju sojuszu. Ten zwrot retoryczny wskazywał na istnienie problemu o charakterze jednostkowym i dawał do zrozumienia, że stawiając czoła jednemu z nich Ameryka zajmie się całą trójką.

Dziś, po prawie pięciu latach, możemy dostrzec szkody wyrządzone przez to nazbyt zgrabne prezydenckie hasło oraz kryjące się za nim poplątane myślenie. Nie czyniąc wyraźnego rozróżnienia pomiędzy nakładającymi się zagrożeniami ze strony państw zbójeckich i zwolenników terroryzmu, Bush przyczynił się do urzeczywistnienia nękającego go koszmaru. Dzięki jego polityce zagranicznej, wielu dyktatorów na świecie funkcjonuje obecnie jako rodzaj antyamerykańskiej spółdzielni, czego nie robili, gdy wygłaszał tamto przemówienie.

Spójrzmy na członków osi około roku 2002. Choć łączyło ich zainteresowanie proliferacją i wszyscy brutalnie naruszali prawa człowieka, reżimy w Iraku, Iranie i Korei Północnej stwarzały wyraźnie określone i całkiem różne problemy. Baasiści w Iraku strzelali do amerykańskich samolotów w strefie zakazu lotów oraz rzucali wyzwanie społeczności międzynarodowej w sprawie inspekcji. Ale jak dziś wiemy, nie byli wielkimi sponsorami terroryzmu i było im daleko do zbudowania, kupowania lub dostarczania broni jądrowych innym krajom. Z drugiej strony, teokraci w Iranie mieli długą historię wspierania terroryzmu i stwarzali długofalowe zagrożenie w kategoriach proliferacji. Stalinowcy z Korei Północnej jak zwykle głaskali pręty swych reaktorów i występowali z groźbami pod adresem Południa, lecz nie popierali terroryzmu. Wszystkie trzy reżimy były wrogo nastawione do Waszyngtonu, lecz nie w jakiś zsynchronizowany sposób.

Teraz zastanówmy się jak oś wygląda dziś. Atak koalicji na Irak skłonił  małego braciszka zła Muammara Kadafiego do podniesienia rąk i wyrzeczenia się broni jądrowych. Jednak Iran i Korea Północna wyciągnęły z idealistycznej inwazji Busha realistyczny wniosek, że tylko nuklearna siła odstraszania może uchronić je przed zmianą reżimu. Wydaje się, że zwłaszcza do Kima dotarło, iż amerykańska machina wojenna mogłaby natychmiast zmieść z powierzchni ziemi jego czołgi i rakiety zmasowane wzdłuż strefy zdemilitaryzowanej. Oznaczało to, że musi przyspieszyć próby zdolnej do przekroczenia Pacyfiku rakiety Taepodong-2 oraz pilnie przygotować się do próby jądrowej. ( mo z mój - ) Polityka Busha uporczywego uchylania się od dyskusji pogorszyła sytuację, zapewniając, że żaden z tych krajów nie da się skłonić do zwolnienia tempa lub wycofania się z nuklearnego wyścigu. Mógł on równie dobrze ogłosić nagrodę za pierwszą udaną detonację.

Jednak najważniejszym prezydenckim działaniem na rzecz umocnienia osi było uwiązanie amerykańskich wojsk w Iraku i zantagonizowanie sojuszników USA. Gdy światowy żandarm był zajęty w Bagdadzie, inne najgorsze światowe rzezimieszki zorganizowały ucieczkę z więzienia. Zdawały sobie sprawę, że Bush nie byłby w stanie niezwłocznie zareagować siłą na ich prowokacje. Koszty okupacji Iraku dały się odczuć także w Syrii i Sudanie, a także innych miejscach, gdzie złu nie postawiono tamy z braku skutecznego amerykańskiego przywództwa. Na innym szczeblu, niepopularność Busha dodała bodźca nieformalnej nowej antyamerykańskiej międzynarodówce, w której Hugo Chavez, Mahmoud Ahmadi-Nejad i George Galloway kandydują na sekretarza generalnego.

Zdyskredytowane twierdzenia administracji o irackiej broni jeszcze bardziej przysłużyły się Iranowi i Korei Północnej ustawiając Busha w roli chłopca, który krzyknął BMR. Choć nigdy nie było zbytnich wątpliwości co do ich ambicji nuklearnych, propagandystom tych reżimów nie sprawiło żadnych trudności podważenie wiarygodności prezydenta w tej kwestii oraz stworzenie cienia wątpliwości. Tymczasem unilateralizm Busha spowodował pęknięcia w międzynarodowej społeczności, która w innym wypadku mogłaby być o wiele bardziej zjednoczona w swej obecnej reakcji.

Polityka Busha umocniła także Iran i Koreę Północną bardziej konkretnie. Po obaleniu talibów, nieprzyjaznej Iranowi sunnickiej siły na wschodzie, wojska amerykańskie utrąciły Saddama, wroga Iranu na zachodzie. Dało to mułłom okazję, przed którą nie mogli się powstrzymać, do pokuszenia się o regionalną hegemonię poprzez dążenie do utworzenia wielkiego kalifatu rozciągającego się od  Hazaristanu w Afganistanie poprzez Basrę w Iraku i Syrię do południowego Libanu. Okupacja Iraku dała także Iranowi blisko położony amerykański cel oraz łatwą sposobność do odwetu w wypadku prewencyjnego uderzenia nuklearnego. To samo można by powiedzieć o 30 tysiącach amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Korei. Polityka byłego prezydenta Billa Clintona polegająca na przekupywaniu Kima, aby przestrzegał nierozprzestrzeniania nie była ładna i pomagała w podtrzymywaniu jego zbankrutowanego reżimu. Ale nacisk kładziony przez Clintona na rozmowy odroczył dzień, w którym Drogi Przywódca mógł pogrozić światu bombą atomową.

Upór i wojowniczość Busha nie stworzyły kłopotów, w obliczu których stoimy obecnie w Iranie i Korei Południowej. Jednak jego podejście przybliżyło zagrożenia, które przy innych założeniach politycznych można było odroczyć lub ich całkowicie uniknąć, a przy tym wprowadzona została nowa dynamika do współpracy pomiędzy wrogami Ameryki.

Dzięki, Panie Prezydencie, za podarowanie nam osi zła.

Autor: Jacob Weisberg

© The Financial Times Limited 2006



Użytkownicy portalu nie mogą wykorzystywać tekstów do celów komercyjnych bez wiedzy i pozwolenia Redakcji Financial Times. Kopiowanie, redagowanie i wykorzystywanie w innych celach publikowanych tu tekstów wymaga indywidualnej zgody Redakcji. Kontakt do Redakcji na stronie www.ft.com



Komentarz do powyższego powiadomienia

Wszelkie prawa przysługują nam tak długo , jak długo sami szanujemy prawa drugich. Prawo do dysponowania rzeczami przysługuje nam o ile rzeczy te nie stanowią zagrożenia dla drugich.

Autor tego artykułu nie uszanował praw cztelników i ogólnie praw opinii publicznej , ani praw prezydenta Busha i jego ekipy, więc kierując się troską o stan ich świadomości , mam prawo podać do publicznej wiadomości ten fakt , popierając go ilustracją , w postaci tekstu z zaznaczonymi fragmentami. Nie potrzeba do tego zgody kogokolwiek. .

Pokolorowane fragmenty odpowiadają barwom CHI towarzyszącej poszczególnym fragmentom. Czerwień jest kolorem zła , fiolet kolorem nienawiści.