13.03.2003
KRRiT
W notatce korzystam z publikacji na portalu wp.pl:
1/ Halber: apel o dymisję do Brauna, a nie całej KRRiT 2003-03-10 (15:38)(fragmenty)
2/ Waniek: dymisja - tak, jeśli Braun udowodni matactwo2003-03-10 (17:56) (fragmenty)
W moim rozumieniu wypowiedzi członków KRRiT uderzają w demokrację . Najpierw przyjrzyjmy się wypowiedzi p.Halbera.
I/ W wiadomości uderza agresywny ton oraz budzący wątpliwości stosunek p.Halbera do sposobu funkcjonowania przewodniczącego KRRiT. Dowiadujemy się, że :
'Natomiast on (Braun) sam uważa, że był przewodniczącym, który nie był w stanie zapobiec matactwom, okiełznać KRRiT, który musiał się dzielić władzą z panem Czarzastym i innymi, jakimiś mitycznymi gremiami' - powiedział Halber, odnosząc się do sobotnich zeznań Brauna przed sejmową komisją śledczą.
Mój komentarz
W wypowiedzi Halbera pojawia się sformułowanie 'okiełznać KRRiT'. Uważa on więc, że zadaniem przewodniczącego jest narzucanie przemocą zachowań członkom tego gremium. Taki jest sens terminu 'okiełznać'.
Członkami komisji są osoby delegowane przez Parlament i Prezydenta RP, czyli kraju w którym mamy demokrację. W dyskusji równoprawnych członków nie ma miejsca dla przemocy, jest miejsce dla argumentów i to jest właściwe dla demokratycznych form współdziałania.
Co do zapobieżenia matactwom, to rodzą się one w głowach ludzi i nie można im zapobiec, można jedynie zareagować na już zaistniałe matactwo lub jego próbę. Jednak formy reakcji przewodniczącego są określone regulaminem a do kontroli nad charakterem działań członków KKRiT są uprawnione gremia i osoby, które je wyznaczyły na te stanowiska. Dodać trzeba - osoby i gremia , które w drodze wyborów otrzymały kredyt społecznego zaufania.
Drugim sformułowaniem, które wskazuje na niezrozumienie przez p.Halbera istoty demokratycznych form, obowiązujących w KKRiT dostrzegam w dalszej części jego wypowiedzi : '...musiał się dzielić władzą z panem
Czarzastym...' Znaczenie jest takie, że skoro nie umiał okiełznać członków komisji, to musiał się dzielić władzą. Można to zrozumieć inaczej, że gdyby umiał okiełznać, nie musiał by dzielić się władzą. To ostatnie wydaje sie być
akceptowalne i pożądane przez p.Halbera.
Istotnym zadaniem przewodniczącego tego kolegialnego ciała jakim jest KRRiT jest właśnie unikanie 'okiełznywania' oraz pilnowanie, by członkowie rady , pochodzący z różnych środowisk politycznych wypracowywali wspólne stanowisko. Żaden z członków rady nie może uzurpować sobie wykonywania władzy niezależnie od pozostałych. Przykładem wyłamania się z tej reguły jest sporządzenie listu przez p.Czarzastego w formie pisma urzędowego KRRiT , bez powiadomienia o tym przewodniczącego i zapewne innych członków rady. Innymi słowami mówiąc , członkowie rady dzielą ale uwagami a nie władzą , a wykonują władzę w formie postanowień wydawanych wspólnie, bez wywierania wzajemnie na siebie przymusu w jakiejkolwiek formie. 'Okiełznywanie' jest wykonywaniem przymusu. Pojęcie dzielenia się władzą jest obce istocie działań KRRiT.
W wypowiedzi p. Halbera następuje więc próba przeniesienia odpowiedzialności z członków komisji , którzy matactw dokonywali na przewodniczącego , który ich 'nie okiełznał'. Przerzucenie ciężaru odpowiedzialności dokonuje się tu wraz z próbą zmącenia wizji demokracji dokonanego przez jednego z członków KRRiT.
KRRiT powołana jest do stania na straży demokracji więc osoba w niej zasiadająca, która głosi takie poglądy powinna być z niej wycofana przez osobę delegującą.
II/ Następnie przyjrzyjmy się wypowiedzi p.Waniek. Cytuję za wp.pl
'Wszystko co prezydent mówi, jako osoba przez niego nominowana, zawsze biorę pod uwagę i mocno się z jego oczekiwaniami liczę' - powiedziała Waniek przed nadzwyczajnym posiedzeniem KRRiT.
Według Waniek członkowie KRRiT mają do wyboru taką alternatywę: 'albo Juliusz Braun przyzna, że popełnił błąd, mówiąc, iż na etapie przygotowania nowelizacji zostały dokonane matactwa i wówczas z tego błędu wyciągnie wnioski w postaci rezygnacji z pełnionej funkcji i członkostwa w Radzie, albo udowodni nam to matactwo'. Gdyby szef KRRiT udowodnił matactwa uważa prezydencka członkini KRRiT - członkom Rady nie pozostanie nic innego, jak razem podać się do dymisji.
Waniek zapowiedziała, że sama jest gotowa podjąć taką decyzję, jeśli zrobią to też inni członkowie. Tylko wówczas - uważa - będzie to miało sens. 'Trudno jest funkcjonować w organie, który nie ma zaufania społecznego' - powiedziała.
Wypowiedź pojawia sie w kontekście apelu Prezydenta o dymisję całej KRRiT
Mój komentarz
Wypowiedź powyższa pojawia sie w kontekście apelu Prezydenta o ustąpienie całej KRRiT. Niepokojące jest w niej informowanie opinii publicznej o zadeklarowanym uzależnieniu działań p.Waniek od oczekiwań Prezydenta. Określenie 'mocno liczę się z jego oczekiwaniami' jest potocznie rozumiane jako silne uzależnienie postępowania od osoby a nie od argumentów.
W końcowej części wypowiedzi p.Waniek równiez poświadcza zależność od stanowisk innych osób twierdząc, że uzależnia swoje ustąpienie od ustąpienia innych członków rady. Decyzje o ustąpieniu poszczególnych członków są w pełni autonomiczne i wynika to z bardzo odpowiedzialnego i samodzielnego zakresu ich działania. Takie oświadczenie p.Waniek mija się więc z sensem jej obecności w radzie. Ponadto nieuważny słuchacz może odnieść wrażenie, że członków rady obowiązuje jakaś pozamerytoryczna solidarność. Powstaje więc zamącenie sensu działania rady i poszczególnych jej członków.
Ponadto jak w przypadku p.Halbera jej wypowiedź jest wypowiedzią członka rady stojącej na straży wolności mediów i z racji pełnionych funkcji jest znacząca i ważąca dla stanu demokracji w Polsce. Wypowiedź ta jest więc próbą zamącenia demokracji. Podobnie jak w przypadku p.Halbera i tu słuszny wydaje się wniosek o wycofanie p.Waniek z udziału w KRRiT.