Madonna
Litta
|
|
Zgodziła się kiedyś na to, by zaistniał w niej i by ukształtował się w niej. Teraz, w tej chwili, cieszy ją, kiedy mały ssie jej pierś. Proces wzrostu i czerpania z jej ciała trwa nadal.
Włosy upinała starannie obwiązując je delikatną, przywiezioną z dalekiego kraju, cudowną tkaniną. Jej ozdobny koniec opuściła potem swobodnie, by był widoczny dla każdego, kto wejdzie do pokoju - tak sobie to wymyśliła.
Upinała włosy, poszukując w sobie zgody dla ich ostatecznej linii i dla solidności swego dzieła. W końcu, widząc łagodność upiętego i otoczonego chustą łuku, poczuła zadowolenie a potem spokój: ' - Tak będzie dobrze' - stwierdziła, po czym wzięła małego na ręce i przystawiła go do piersi. Jedną rękę podłożyła pod jego plecy a drugą ujęła go troskliwie od spodu na wygiętej łukiem dłoni. '- Tak mu będzie dobrze' - pomyślała, czując pewność uchwytu:
Cień pokrywający jej szyję odznacza się nad linią sukienki łagodnym łukiem i swoim kształtem dopełnia tego wszystkiego, co dotąd zrobiła. Światło, które jest sprawcą tej gry cienia, potwierdza spływającą z góry przychylność dla jej osoby. Wszystko układa się według przejrzystego wzoru wsparcia dla niej i dla małego.
Tkanina, którą jest okryta jest niebieska. Jest to kolor męskiego oddziaływania, którym on okryje się w przyszłości.
|