powrót


MORDECAI ARDON

Ku jasności

To the Morning Star
1968
Oil on canvas
128.3 x 119.4 cm
Private collection








Moja obecność w świecie zmienia się. Z dnia na dzień staję się kimś innym. Co zmienia się takiego we mnie , a może wraz ze mną ?


Zmienia się moja wiedza o świecie. Na obrazach Vermeera obrusy i suknie utrwalają w swoich fałdach ślady obserwacji, towarzyszących zdarzeniom myśli, ślady spostrzeżeń i wniosków.


Tutaj odnajdziemy podobne elementy w niewielkich fragmentach unoszące się , tym razem w przestrzeni całkowicie pozbawionej postaci. Artysta abstrachuje całkowicie od kształtów widzialnych. Czas biegnie z góry w dół, ale we fragmentach, podobnie jak u Vermeera z lewa na prawo i z prawa na lewo. Artysta kontynuuje więc znany już sposób notowania mysli i dodaje upływ czasu w większej skali. Interesuje go ewulucja myśli w spotrzeżenia i w końcu kształtowanie się spostrzeżeń w to co nazywamy pamiętaniem, pamięcią, i ta znajduje się na samym dole obrazu.


Tylko niektóre obserwacje wydobywają się z niebieskości. Niebieskie wypełnia całą przestrzeń i jest podobne do wód oceanu, w których unosimy się jak ryby. Tu nie ma dźwięków. Każdy z nas ma swój ocean. Efemeryczne , jasne twory o niezdecydowanych barwach i rozmytych kształtach, jak strzępy tkanin , jak błyski światła, opadają swobodnie wolnym ruchem i układają się poniżej w statyczne formy i tworzą w zbitej masie coś na kształt rafy koralowej. Tu barwy są już zdecydowane.


Pasy czerwone, zielone, żółte poprzeplatane ciemnymi liniami niepamięci. Myśli powracają, zachodzi powtórzenie i kontynuacja, są to już wspomnienia, sa tu także wspomnienia wspomnień, poprzedzielane pionowymi pasemkami niepamięci.

Same wspomnienia niewiele się zmieniają w czasie, więc kolejne paski poprzedzielane, poziomymi tym razem pasemkami niepamięci niewiele różnią się już od siebie. Całość na dole okrywa ciemność zapomnienia.

Wszystko co przeżywamy odpływa od nas, zatraca kształty, przestaje być czytelne.



Gdzieś jest tytułowe 'Morning star' (Gwiazda poranna). To jakiś niezwykły obiekt o wielkiej czystości i sile, podpora w czarnej godzinie niepamięci, która ma moc rozjaśnienia mroku. Nie pojawi się już poniżej, gdzie zalega mrok ale mamy przecież moc wspominania.

Możemy odbywać podróż w czasie. Możemy popłynąć w górę, cofnąć sie do doświadczenia i potem opaść w dół, by doświadczyć ponownie przemiany.

W centrum obrazu jaśnieje żółty fragment, jest wprawdzie wewnątrz niego niewielki czerwony akcent, jakiś zgrzyt, jakaś ostra reakcja, może czyjaś urażona niechcący duma, gwałtowna odpowiedź podytkowana złym dalekim wspomnieniem, która po chwili pokryta została zachwyconym uśmiechem. Są tam też niewielkie strzępy szarości, może są to odcienie chwilowego znużenia. Jednak wszystko to unosi się w żółtym poczuciu szczęścia (popatrz na potraktowanie koloru u van Gogha).


Możemy tu przebywać gdzie chcemy. Każdy z nas ma tam, gdzieś, swoją Gwiazde Poranną. Podążam więc tam, gdzie widzę światło. Zziębnięty podążam ogrzać się przy mojej gwieździe. Chcę chronić to odczucie.





powrót